Historie pacjentów
„Chelatacja – nadzieja na teraz i na przyszłość”
31 marca 2011 wyszłam ze szpitala po koronarografii (bez wstawiania stentów), bo ze względu na rozległe zwężenia naczyń wieńcowych (od 30 proc. do 90) nie było to możliwe. Komisja kardiochirurgów zakwalifikowała mnie do operacji pozamostowej – bypasy.
Dziwnym zbiegiem okoliczności wpadł mi w ręce artykuł o chelatacji. Z wypisem ze szpitala zgłosiłam się do dr Siwika i rozpoczęłam leczenie chelatacją. Czy podjęłam słuszną decyzję? Jestem przekonana, że tak. Już po 13 kroplówce wchodziłam na trzecie piętro tylko z jednym odpoczynkiem. Po 20 zabiegach czułam zdecydowany rezultat: chodziłam znowu szybko, czułam się pełna życia i odporna na codzienne stresy. Chcę powiedzieć, że przychodzę na chelatację od trzech lat (raz w roku), trochę profilaktycznie, ale przede wszystkim, aby powstrzymać proces miażdżycowy i nie dopuścić do zawału. Obecnie zgłosiłam się na chelatację z rozpierającym bólem w klatce piersiowej.
Po 16 kroplówce bóle ustały i już się nie pojawiły. Leczenie zakończono na 25 kroplówkach.
Widziałam na własne oczy jak osoby chodzące o kulach, po ok. 40 – 60 kroplówkach wychodziły o własnych siłach.
Chcę tą droga podziękować bardzo serdecznie dr Siwikowi i pielęgniarkom za opiekę i wsparcie. Dzięki takim ludziom o wielkim sercu – jak dr Siwik, wielu z nas żyje nadzieją na utrzymanie zdrowia w dobrej kondycji.
Genowefa M.
„Poczułam wyraźną poprawę mojej sprawności”
Jestem po 80 zabiegach chelatowych i po siedemdziesięciu czterech latach życia. Mój organizm odmłodził się i wyzdrowiał na tyle, że wiek metaboliczny wynosi tylko 59 lat - ocena fizyczna wykonana przez komputer.
Trzy lata wstecz z zaawansowaną miażdżycą, chorobą wieńcową wybierałam się w bezpowrotną drogę i modliłam się, żeby droga ta trwała jak najdłużej.
Było źle! Ból serca budził mnie codziennie o czwartej rano, ciśnienie skakało, nogi bolały, występowały zaniki pamięci. Leki zachowawcze przyjmowałam systematycznie. Stan mojego zdrowia pogarszał się z każdym dniem.
Wreszcie sięgnęłam po ostatnią deskę ratunku, jaką okazał się Dr Dariusz Siwik. Dowiedziałam się o doktorze i jego chelatacji na szpitalnym łóżku od pacjentki.
Z każdym wlewem czułam się lepiej. Mój organizm już po 50 chelatacjach został na tyle oczyszczony, że poczułam wyraźną poprawę mojej sprawności.
Mogę oddychać pełną piersią, bóle ustąpiły, myśleć zdrową głową i wrócić do realizacji moich marzeń.
Wiem, że muszę jeszcze przez jakiś czas odwiedzać gabinet doktora, aby podtrzymać moją kondycję fizyczną, ale zawsze będę miała nadzieję.
Alina Gołębiowska
Podziękowanie dla dr Dariusza Siwika
Niniejszym składam Panu doktorowi podziękowanie za możliwość korzystania z terapii chelatowej.
Jestem osobą cierpiącą i uskarżającą się na różne dolegliwości. Te najdotkliwsze to przebyta żółtaczka typu B, astma , wysoki cholesterol , cukier na granicy normy, niedoczynność tarczycy, miażdżyca . Miałam coraz mniej siły, żeby móc wykonywać codzienne obowiązki domowe. Zawroty głowy niekiedy na kilka dni uniemożliwiały normalne funkcjonowanie , skorzystanie z toalety czy w ogóle wstanie z łóżka.
Stosowałam się do zaleceń lekarzy, przyjmowałam leki na astmę i inne farmaceutyki. Postanowiłam szukać innej dodatkowej metody leczenia (poza farmaceutykami, na które jestem skazana na zawsze), poprawienia swojej kondycji fizycznej, a może i psychicznej. Brak sił wpływał na mnie depresyjnie.
I tak po długim zastanawianiu się nad zastosowaniem metody chelatowej, o której słyszałam bardzo dawno, czytałam opinie i oceny pozytywne i negatywne postanowiłam sama skorzystać z chelatacji. Przyjęłam kilkadziesiąt wlewów chelatowych w okresie dwóch lat. Obserwuję poprawę kondycji, mam zdecydowanie mniejsze szumy w uszach, nie biorę leków na zawroty głowy, a przed chelatacją nie ruszyłam się bez nich z domu, mogę pokonywać spore odległości i nie omdlewają mi nogi, nie mam ataków duszności. Dodam jeszcze, że każdorazowo przyjmowałam także terapię ozonową. Uważam, że to dzięki niej od dwóch lat nie mam kataru i nie zaziębiam się.
Dziękuję za moje zdrowie i lepszą formę psychiczną i fizyczną Panie Doktorze. Dziękuję także za konsultacje, z których każdorazowo bezpłatnie podczas zabiegu chelatacji korzystam, pogłębiając swoją wiedzę na temat ochrony zdrowia.
Mirosława B. lat 66
„Dziś jestem zupełnie innym człowiekiem”
Od lat choruję na miażdżycę. Ta choroba długo nie dawała żadnych objawów. Ale w końcu tętnice, którymi płynie krew do serca były tak zatkane, że serce nie wytrzymało. Najpierw przyszedł jeden zawał, później drugi. Po drugim zawale założono mi stenty.
Miałam nadzieję, że uporałam się z chorobą. Wróciłam do domu. Niestety, czułam się coraz słabsza. Nie mogłam chodzić, brakowało mi tchu. W nocy nie mogłam spać, bo bałam się, że nie obudzę się następnego ranka. Z dnia na dzień czułam się coraz słabsza. Mogłam tylko siedzieć w fotelu, bo na nic nie miałam siły. Cztery lata temu serce znów dało o sobie znać. Zasłabłam i syn wezwał karetkę.
W szpitalu lekarz powiedział, że jeden ze stentów się zatkał. Jedyne to, co można, to wszczepić by – passy, ale to ryzykowny zabieg i serce może go nie wytrzymać.
Byłam załamana. Leżałam w łóżku i myślałam, że nie ma dla mnie ratunku. Syn znalazł w gazecie wywiad z doktorem Dariuszem Siwikiem, który stosuje chelatację w leczeniu miażdżycy. Prosto ze szpitala pojechaliśmy do ośrodka, gdzie przyjmował. Byłam tak słaba i półprzytomna z bólu, że nie miałam siły dojść z parkingu do gabinetu.
Lekarz obejrzał dokumentację choroby i uznał, że warto spróbować.
Doktor Siwik dokładnie wytłumaczył, na czym polega terapia. Najpierw przyjeżdżaliśmy tylko kilka razy w miesiącu. Podchodziłam do chelatacji z nieufnością, bo wielu lekarzy o niej nie słyszało, ale po kilkunastu kroplówkach zaczęłam czuć się lepiej. To był znak, że nie powinniśmy jej przerywać. Zaczęliśmy brać więcej kroplówek w miesiącu, tak jak sugerował lekarz.
Po kilku miesiącach zauważyłam, że już się tak nie męczę podczas chodzenia. Zaczęłam łatwiej oddychać, a z nóg zniknęła opuchlizna.
Od zawału serca minęło prawie pięć lat. Nadal, dwa razy w roku biorę serię zabiegów chelatacji. Dziś jestem zupełnie innym człowiekiem.
Grażyna M.